Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie. Zmieniłem Evelyn pieluszkę i podałem jej mleko. Dopiero po tym
trochę
się
ogarnąłem.
Szybki prysznic i kawa z rana to najlepsze co może być.
Siedziałem z Eve na kanapie w salonie
i śpiewałem jej Fall Back In Love
do snu, gdy przyszedł Ross.
-
Cześć
brat. - przywitał się.
-
Cześć.
- odpowiedziałem mu. - Właśnie usypiałem małą.
-
Aaa... To wujek Ross nie będzie przeszkadzał. - ruszył do wyjścia, ale go zatrzymałem.
-
Nie przeszkadzasz. Nawet się przydasz. - uśmiechnąłem się do niego serdecznie. - Utul
tego aniołka do snu, a ja przygotuję coś na obiad.
-
Okay. - wziął ode mnie mój skarb i przytulił.
-
Do twarzy Ci z dzieckiem. W sumie każdemu jest do twarzy z Evelyn.
- rzuciłem ze śmiechem i ruszyłem do kuchni.
Na
miejscu wyciągnąłem potrzebne składniki, garnek i inne
naczynia. Zająłem się pichceniem obiadu jak to
zwykle robiła mama Stormie.
-
Proszę.
- nałożyłem Rossowi na talerz jego
porcję
obiadu, gdy był gotowy.
-
Dzięki.
Życzę smacznego. - uśmiechnął się i chwycił sztućce w ręce.
-
Smacznego. - odpowiedziałem i zabrałem za jedzenie. - Nie było problemu z usypianiem małej?
-
Nie. Rzeczywiście jest aniołkiem. Chciałbym mieć takiego skarbka... Szkoda, że Courtney mi go nie zdążyła dać... Szkoda, że odeszła... - pojedyncze łzy spłynęły po jego policzkach, ale
szybko je starłem.
-
Tylko nie płacz... Jeszcze ktoś pojawi się w Twoim życiu kto Cię pokocha... I kogo uczucie
odwzajemnisz... - spojrzałem mu w oczy.
-
Masz rację. - lekko się uśmiechnął. - Zawsze wiesz jak podnieść kogoś na duchu.
-
Ty też.
- zamilkłem na chwilę. - To ciekawe, że potrafimy podnieść na duchu drugą osobę, a samego siebie nie...
-
No... Od jakiegoś czasu nad tym myślę, ale jeszcze do niczego nie
doszedłem. - Ross bawił się swoją bransoletką.
-
Ostatnio to jakiś z Ciebie filozof... To chyba dobrze, że masz jakieś inne hobby poza muzyką. Zawsze masz kilka opcji na
przyszłość...
-
A Ty? Też masz kilka ról... DJ, syn, brat, tata... -
wymienia chwilę. - I superbohater. - dodaje ze śmiechem. - No co? - patrzy na
mnie. - Uratowałeś Savannah przed tym zboczonym
gościem...
-
Nie przypominaj mi o niej... I o tym wszystkim też. Chcę zacząć od nowa. - wstałem od stołu i zacząłem zmywać naczynia.
-
Nie chciałem byś się smucił... I nie wiedziałem, że chcesz zapomnieć... Przepraszam. - szepnął i też wstał. - Pójdę już. - posmutniał i ruszył do drzwi.
-
Ross. - zawołałem za nim. - Jest okay. -
rozpromienił się trochę. - Zostań, proszę. Jesteś moim najukochańszym bratem. - Ross cofnął się i przytulił.
-
Tak myślałem. - poczochrał moje włosy i pomógł mi sprzątać po obiedzie.
Jakie kochane te rozdziały z Rossem i Ryry'm. Super zgrana rodzina.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne.