Po tym całym incydencie
szybko się z Sav ubraliśmy. Ona została w pokoju i opatrzyła swojego chłopaka,
który nie wiem jakim cudem przeżył. Ja zszedłem razem z Brandonem do kuchni.
Nalałem sobie wody do szklanki i usiadłem przy stole na przeciwko niego.
- Masz więcej szczęścia niż
rozumu... - zaczął. - Najpierw prawie zabiłeś tego WF-istę, a teraz jego syna.
- Co? - zakrztusiłem się
wodą. - Ta napakowana małpa jest synem mojego byłego nauczyciela?
- Tak. To nie żart. Tak samo
jak to, że wdał się w ojca. Jak skończy studia, chce pracować w tej samej
szkole, na tym samym stanowisku. A co najlepsze ~ jest równie zboczony.
- Sav o tym wie?
- Jeszcze nie.
- W takim wypadku, zaraz jej
powiem.
Udałem się do swojego
pokoju. Lekko uchyliłem drzwi i ujrzałem Savannah, która całowała się z tym
swoim chłopakiem na łóżku, w którym jeszcze kilkanaście minut temu ja kochałem
się z nią.
- Co tu się wyprawia? -
spytałem wchodząc do pokoju.
- Ryry, daj mi to
wytłumaczyć... - zaczęła Hudson.
- Nie chcę żadnych
tłumaczeń! - przerwałem jej. - Wynoście się stąd! I to natychmiast! -
krzyknąłem.
Para poderwała się z łóżka i
ruszyła do wyjścia. Thony kipiał ze złości.
- Kiedyś się policzymy
Lynch! - rzucił.
- Ah tak? - spytałem stając
z nim twarzą w twarz. - Jaki ojciec taki syn! - dogryzłem mu. Za to on uderzył
mnie w nos. Na chwilę mnie zamroczyło. Oparłem się o ścianę i złapałem za nos.
Krew leciała z niego strumieniami.
- Żegnaj Lynch. - Thony
wyszedł.
Savannah spojrzała na mnie z
politowaniem.
- Nigdy więcej się do mnie
nie odzywaj. Zapomnij o mnie. Tak będzie lepiej. - powiedziała i wyszła.
Osunąłem się po ścianie.
Moje łzy i krew z nosa kapały na podłogę, ale dla mnie nic już się nie liczyło.
Cały mój świat się zawalił.
- Fall back in love,
back in love again... - przeczytałem z kartki leżącej obok. Przecież to
pismo Sav! Ciekawe tylko co to ma oznaczać...