Kolejne dni mijały mi
szybko. Koncerty, wywiady, fani... Życie sławnej osoby nie jest łatwe.
Wróciliśmy właśnie do LA.
Mama zajęła się przepakowaniem bagaży, a ja zabrałem Allie do Hudsonów.
- Dzień dobry. - przywitałem
się z ojcem Sav.
- Dzień dobry. -
odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. - Dobrze Cię widzieć... - zaczął. Nieco
się przeraziłem. Zupełnie nie wiedziałem czego sie spodziewać. - Savannah się
załamała. Ciągle siedzi w swoim pokoju i płacze. Nikomu nic nie mówi... Martwię się o nią. Mógłbyś z nią porozmawiać?
- Mogę, ale nie wiem czy ona
chce ze mną.
- Dziękuję. - przytulił
mnie.
Porozmawiałem chwilę z
Brandonem. Odpowiedziałem mu po krótce jej historię, a następnie przedstawiłem
ich sobie.
- To ja już Was zostawię. -
rzuciłem i poszedłem do pokoju Sav.
Zapukałem do drzwi. Raz,
drugi, trzeci ~ nic. Trudno. Otworzyłem je i wszedłem.
- Sav? - spytałem niepewnie
rozglądając się po pokoju. - Gdzie jesteś?
Żadnej odpowiedzi. Jeszce
raz rozejrzałem się po pokoju. Zobaczyłem ją leżącą na podłodze pod oknem.
- Sav! - pobiegłem do niej.
- Sav, obudzić się... Sav...
Wszystko stało się bardzo
szybko. Pogotowie zabrało Savannah, a ja pojechałem z jej rodzicami autem.
Oczekiwanie było męczące, więc szybko zasnąłem siedząc na korytarzu.
- Ryland… Obudź się… -
usłyszałem czyjś głos i poczułem dotyk na ramieniu. Otworzyłem oczy i
zobaczyłem panią Hudson.
- Co się stało? – spytałem.
- Savannah się obudziła i
chciała byś do niej przyszedł.
- Naprawdę? – nie
dowierzałem. Przecież, gdy ostatnio się widzieliśmy, mówiła, że mam się więcej
do niej nie odzywać… - Idę do niej. – uśmiechnąłem się i ruszyłem do sali, w
której leżała moja ukochana.