Wróciliśmy do domu dopiero
na tydzień przed świętami, by spakować się i pojechać do Denver. Niestety,
Savannah nie będzie tam ze mną, bo jedzie do swojej rodziny... W sumie to tylko
kilka dni, mało w porównaniu z długością trasy.
- Na pewno macie wszystko? -
spytała mama Stormie, gdy 'pakowaliśmy' się do naszego autka.
- Na pewno. - zapewniłem.
- No to jedziemy. - oznajmił
z radością tata Mark.
Ruszyliśmy. Minęliśmy kilka
głównych ulic LA, kilka mniejszych uliczek i wyjechaliśmy z miasta. Obrazy za
oknem zmieniały się z każdą kolejną sekundą, minutą, chwilą... Były pola, lasy,
farmy, łąki, jeziora, rzeki, góry... Wiele przeróżnych elementów krajobrazu.
Dotarliśmy na miejsce.
Dziadkowie przywitali nas serdecznie. Babcia przygotowała herbatę i ciasteczka,
a dziadek opowiedział co ciekawego się u niego wydarzyło. Atmosfera była
naprawdę miła i przyjemna, a stała się jeszcze radośniejsza, gdy przyjechało
nasze kuzynostwo. Razem świętowaliśmy, co z tego, że kilka dni przed czasem.
Przygotowania były takie jak
co roku. Rydel, mama, babcia, ciocie i kuzynki piekły pierniczki, szykowały
świąteczne potrawy, a my, męska część rodziny, stroiliśmy choinkę, dom,
przygotowaliśmy stół i krzesła... Praca była zorganizowana, więc nie
przeszkadzaliśmy sobie nawzajem, szybko skończyliśmy i wygłupialiśmy się
jakbyśmy mieli po 5 lat.
-----------------------
Siemka!
Święta w październiku - czemu nie? ;)
Już niebawem kilka moich ulubionych rozdziałów i...
Niespodzianka, ale o tym już w przyszłym roku ;) Taa... Tortury by Wiki R5er.
Miłego dnia i do napisania :*
A jak będą święta to rozdziały o wakacjach ;)
OdpowiedzUsuńW sumie domyślam się, że to rozdział przejściowy, bo nic się nie dzieje... Od następnego coś się wydarzy.
Pozdrawiam i czekam na next... Z Sav!!! ;)