Rano obudziłem się na szpitalnym korytarzu. Savannah trzymała moją głowę na kolanach i głaskała. Mama Stormie, tata Mark oraz moja siostra rozmawiali chyba z ojcem Courtney.
- Panie Stephen, niech się pan nie martwi. - Rydel podnosiła pana Eatona na duchu.
Riker, Ellington oraz Rocky siedzieli przy stoliku, zasypiając nad kawą i drożdżówkami.
W pewnym momencie z sali, w której leży Courtney wyszedł Ross. Łzy spływały strumieniami po jego policzkach. Spojrzałem mu w oczy i wszystko stało się dla mnie jasne. Mocno przytuliłem brata.
- Przykro mi. - szepnąłem.
Po chwili reszta zgromadzonych również go przytuliła.
Po obiedzie, pan Eaton razem z Rossem pojechał do zakładu pogrzebowego. Ja postanowiłem odprowadzić Savannah. Po drodze milczeliśmy. Każde z nas było pogrążone w smutku po odejściu Courtney.
- Widzimy się jutro w szkole? - Sav odezwała się dopiero pod drzwiami swojego domu.
- Jasne. - odpowiedziałem. - To do jutra. - przytuliłem ją delikatnie.
- Do jutra. - szepnęła i ucałowała mnie w policzek.
W tym momencie w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei, że jeszcze do siebie wrócimy.
Zaraz po kolacji poszedłem do pokoju Rossa. Brat siedział na parapecie i bazgrolił coś w swoim szkicowniku.
- Hej. Jak się trzymasz? – spytałem przysiadając się do niego.
- Hej. Jakoś się trzymam. – odpowiedział i wrócił do szkicowania.
- A co tam szkicujesz?
- Portret Courtney, by już zawsze była przy mnie. – lekko się uśmiechnął.
- Piękna Ci wyszła. – pochwaliłem pracę. – Bardzo Ci jej brakuje, co nie?
- A żebyś wiedział jak bardzo. Może nie byliśmy razem zbyt długo, ale jednak ją kochałem. Kochałem nad życie i nadal kocham. – pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Po części rozumiem Twój ból. Różnica polega na tym, że moja miłość żyje, ale i tak nie mogę jej mieć.
-----------------------
Witajcie!
Z całego serca dziękuję za komentarze.
Wielu z Was chciało by Courtney żyła, ale cóż... Przy napisanych 70 rozdziałach, nie będę zmieniać fabuły, jednakże wynagrodzę Wam to inaczej...
Już 12 kwietnia startuje mój nowy blog z gościnnym udziałem (w pisaniu) Rikeroholic ~ "Trying Not To Love You". Zapraszam serdecznie do zapoznania się z bohaterami.
Na dziś to wszystko, nowy rozdział już za tydzień.
Pozdrawiam i do napisania <3
P.S. Prawie bym zapomniała. Już niebawem święta, a ja takie tragiczne rozdziały (i to na wszystkich trzech blogach)...
Zdrowych i wesołych świąt Wielkiej Nocy!
Biedna Court...
OdpowiedzUsuńZa to zdradzę, że na Trying... Będzie główną postacią i że nie umrze!
Dobrze, że dodałaś "z gościnnym udziałem w pisaniu", bo kto by to czytał gdybym była gościnnym bohatetem ;)
Rzeczywiście smutne nam rozdział dajesz - ale trzeba przyznać, że tamta śmierć na Pragnieniu... Była bardziej bezmyślna. Ta przynajmniej miała uzasadnienie...
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za życzenia i czekam na next.
Ten rozdział jest taki przygnębiający :(
OdpowiedzUsuńNazywa bloga to urywek piosenki Nickelback? Od razu poznałam <3
Czekam na next i prolog na nowym blogu.
Buziaczki <3
No nie no. No ej. Weź no. No dlaczego Courtney umarła, no? Nie mógł umrzeć ktoś inny, no?
OdpowiedzUsuńTeraz Ross będzie cierpieć ;-;
Wspaniały rozdział, czekam na next i zapraszam juto do mnie :3
Pozdrawiam,
Inna
Jak możesz ;----; zabić to mało. Bloggerzy akurat teraz wymyślili sobie zabijanie najlepszych bohaterów ;--;
OdpowiedzUsuń